Inaczej niż w lekturach obowiązkowych bohaterami nie są starzy szlachcice zajmujący się głównie własnymi majątkami albo ojczyzną. To jest o ósmoklasistach. Chodzą do szkoły, w której pracują same potwory - poważnie, nikt z nauczycieli nie budzi choćby cienia sympatii. Myślę, że w realnym świecie aż tak tragicznie nie jest i tu autorka trochę przesadziła. Taki zabieg w świecie literatury nazywa się wyolbrzymieniem. Rodzice głównych postaci nie są źli, ale wciąż czymś zajęci i jakoś trudno się z nimi dogadać. Zresztą porozumienie z innym człowiekiem to w ogóle niełatwa sprawa. Przekonuje się o tym trójka bohaterów - dwie dziewczyny i chłopak. Mimo że mieszkają na tym samym osiedlu i chodzą do jednej klasy, jakoś nie mieli okazji do rozmów i lepszego poznania się. Teraz trafili razem na wolontariat - oczywiście dla punktów, podobno to one są najważniejsze. Trafili, jak się zdaje, fatalnie - do domu spokojnej starości. Jak się domyślasz, to dopiero zawiązanie akcji. Najciekawsze sceny są dalej.
Nie wszystko w tej książce mi się podoba. Z niesmakiem czytałam o przemocy (rzucanie w kogoś kulkami, nawet jeśli są ze styropianu), którą narrator zdawał się pochwalać. Jednak myślę, że warto po "Stan splątania" sięgnąć. A potem wyciągnąć wnioski dla siebie.
Katalog biblioteki miejskiej w Gdyni
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz